wtorek, 21 marca 2017

Pusto



            Pomimo wszelkich moich oczekiwań stał się to blog o uczuciach. Co by się z nami stało gdyby uczucia nie odgrywały w naszym życiu żadnej roli, albo inaczej, gdyby ich po prostu zabrakło. Istnieje taki stan, w którym uczucia odchodzą na dalszy plan i to o nim chcę dziś napisać. Chcę opisać coś, co dla niektórych może być jedynie abstrakcją, dla innych, to chleb powszedni. Innym przypomni przeszłość, a dla niektórych może to będzie coś, dzięki czemu zrozumieją bardziej, kogoś w swoim otoczeniu.
             Zaczyna się od drobnostek, które wybijają cię z rytmu. Złośliwości dnia codziennego, diabeł nakrył ogonem klucze, kubek, pilot. To trochę jak nasilający się pisk w twoich uszach. Powoli narasta. Kolejna noc, kolejny dzień. Dlaczego niebo jest takie szare. Znów wracasz do rytmu dnia, pomimo niesprzyjających ku temu warunków atmosferycznych. Kolejny dzień, kolejna noc, kolejny tydzień. Słońce zaczęło świecić na niebie, ale i tak wydaje ci się jakieś bardziej szare niż poprzedniej nocy. To nie to, że zły dzień, ile mogą trwać złe dni? Zaczyna się to ciągnąć. Jednak trzeba jakoś żyć wśród innych istot, zakładanie maski to twój rytuał dnia codziennego. Gdy jesteś sam czujesz, jak twoja twarz zastyga niczym antyczny posąg. W wyrazie neutralnej zadumy. Twoje oczy wydają się być bardziej zapadnięte, zgaszone. Powoli zauważasz zmiany nie tylko w twojej psychice, ale też w wyglądzie zewnętrznym. Dlaczego twój ukochany posiłek nie smakuje tak samo jak miesiąc temu. Jakiś taki bez smaku, bez wyrazu... może źle przyprawiłeś. Twoja maska pomaga w życiu, przecież nikt o nic nie zapyta, ludzie udają, że nie widzą, nie chcą widzieć lub po prostu poprawiłeś swoje umiejętności aktorskie. Po za tym czemu inni mieli by wiedzieć co się dzieje, nie chcesz aby inni przesiąkli tym niczym papierosowym dymem. Udając, że problemu nie ma jednak nie znika on w magiczny sposób. Twoja marmurowa maska z dnia na dzień jest coraz bardziej ciężka. Coraz trudniej jest ci odgrywać to przedstawienie. Przestajesz wychodzić tam, gdzie po prostu nie jesteś zmuszony wyjść. Jesteś nieco jak wampir, osłaniający się od blasku słońca, najlepiej czujący się w kapturze. Czujesz się jakbyś leżał na gigantycznej poduszce, coraz bardziej zapadasz się w swoją "strefę komfortu". Bez ludzi, bez pytań, bez uczuć. Nic nie daje ci satysfakcji. Coś, co wcześniej dawało ci radość staje się bezwartościowe. Codzienne czynności zaczynają cię kosztować coraz więcej. Zwykłe wyjście z łóżka staje się czymś, z czym Herakles mógłby mieć problem. Czemu masz się starać, skoro sukcesy nie przynoszą ci radości? Dlaczego masz próbować? Twój brak motywacji zaczyna się rozlewać coraz bardziej, obejmując powoli każdą sferę twojego życia. Twoje życie zwalnia, bo przecież każdy dzień staje się taki sam, jakby malarzowi zostawić jedynie szarą i czarną farbą. Masz wrażenie, że tak zostanie już na zawsze, że nigdy nie będziesz już szczęśliwy. Przestajesz marzyć. Orientujesz się, że wszystkie relacje, które przez lata budowałeś niszczeją. Nagłym zrywem pragniesz to naprawić, jednak jest to zryw chwilowy. Słuchanie radia cię irytuje, postanawiasz je wyłączyć w drodze do pracy. Twoje noce albo są usłane bezsennością, patrząc w sufit czekasz aż przeminą kolejne godziny. Innym razem z kolei przesypiasz pół dnia i noc. To co cieszy twoich przyjaciół, nie ekscytuje cie. Z resztą, nic cię nie ekscytuje. Nie czujesz nic. Jakbyś był pustą, szarą przestrzenią. Pragniesz poczuć, cokolwiek. Prowadząc auto ryzykujesz, rozpędzasz się do prędkości przy której niegdyś naciskałbyś hamulec, a teraz dociskasz gaz mocniej... i nic. Idąc ulicą nocą, wybierasz te ciemne uliczki, gdzie kilku zakazanych typów patrzy na ciebie spod byka... czekasz na napływ adrenaliny. Nic się nie dzieje. Coraz bardziej ryzykujesz. Wchodzisz na pasy, bez sprawdzenia czy cokolwiek jedzie. Gdy auto zatrzymuje się przed tobą z piskiem opon, ty tylko obrzucasz je beznamiętnym spojrzeniem. A mógł zabić. Właśnie, zabić. Przecież już wewnętrznie nie żyjesz, a każdy dzień jest coraz cięższy. Brak poczucia własnej wartości i brak celu w życiu wcale nie pomagają w takiej sytuacji. Nie możesz tak dalej żyć. Na tym rozdrożu albo możesz szukać pomocy... albo po prostu postanawiasz podjąć próbę samobójczą.
          Depresja jest stanem skomplikowanym, nikt nie odczuwa tego w identyczny sposób, to nie jest ospa. Depresja to stan ducha i umysłu. Z depresji można wyjść jednak jest to skomplikowany proces, który musi trwać i trwać, bo tak jak wcześniej wspomniałam, nie jest to ospa. To, że raz to przeszedłeś, nie oznacza, że już nie wróci. Czasem potrzeba ci po prostu osoby obok, trzymającej rękę na pulsie, będącej twoim systemem wczesnego ostrzegania.

środa, 18 stycznia 2017

Fatalna grypa


     Kobieta to tak skomplikowana istota, że czasami sama siebie nie rozumie. Wszelkie reakcje, które w niej zachodzą są mało możliwe do przewidzenia, wszelka wypadkowa przy tym zawodzi. Rachunek prawdopodobieństwa również wymięka. Jak Ty, mężczyzno, masz zrozumieć kobietę, skoro ona sama siebie nie rozumie. Jedno jest pewne, albo chcesz mieć racje, albo chcesz żyć szczęśliwie.
    Zakochanie dopada jak przeziębienie. Jak najgorsze grypsko. W sumie niewiele się różni. Zazwyczaj czujemy, że już nas coś rozbiera, że coś jest nie tak. Przeciągłe spojrzenia, wręcz nieprzyzwoicie duże zainteresowanie drugą osobą, chęć przebywania przy niej najwięcej jak się da. Czujesz, że zbiera Ci się na choróbsko, postanawiasz do tego nie dopuścić. Starasz jak najmniej przebywać w otoczeniu tej osoby, na siłę nie myśleć, unikać, nosić czapkę, łykać witaminki aż nagle słyszysz "Ciebie strasznie do niego ciągnie" i orientujesz się, że chcąc nie chcąc twoje starania idą na nic, bo nawet twoi przyjaciele zaczynają się martwić. Pewnego dnia otwierasz oczy, objęta grypą. Czujesz ją wszędzie, czujesz, że to paskudztwo i Ciebie dopadło, pomimo starań, pomimo, wszelkich zabezpieczeń i wybudowania wokół siebie po poprzedniej grypie muru Ciebie znów wpadło to samo. Opadasz bezsilnie na poduszki i jedyne o czym marzysz to pozostanie w domu dopóki to się nie skończy, dopóki ci to nie przejdzie.
     No i co on takiego ma czego inni nie mają? Ma nogi, oczy, ręce... jak wiele wcześniejszych adoratorów, których spławiałaś łatwiej niż pani w dziekanacie studenta. A ten wyskoczył taki, niczym nie wyróżniający się a jednak ciągnie cię do niego jak ćmę do światła. Gdy się do Ciebie uśmiechnie to już unosisz się dwa centymetry nad ziemią, a gdy powie jakiś komplement skierowany w twoją stronę, masz ochotę wytatuować to sobie na skórze. Twoje wszelkie plany zostają przysłonięte, twój zdrowy rozsądek wyjechał na wakacje na Kubę. Nic tylko szyj habit by od niego uciec, bo później to już tylko będzie gorzej.

wtorek, 3 stycznia 2017

Post na noworocznego kaca



         Witamy w roku 2017, gdzie rycerze już dawno umarli. a bycie romantykiem to obciach. Gdzie szczytem oddania drugiej połówce jest wytatuowanie sobie jej imienia nad łonem, a wszystko jest podane na tacy. Gdzie zamiast biegać po parku płacimy za karnet na kawałek bieżni.
          Pazza czasem ma ochotę krzyknąć "ej! proszę zatrzymać świat, chcę wysiąść", bo kurczę, gdzie my się znaleźliśmy? Coraz szybciej biegniemy przed siebie nie zważając na to co mamy wewnątrz. Gdzie są mężczyźni, którzy potrafią ubiegać się o kobietę, starać się o nią i zabiegać o jej względy? Gdzie są kobiety, dla których ważniejsze jest to jaki jest jej partner niż to, czy ma nowe Audi Q5? Gdzie zatraciliśmy tą taką cechę, która namiętnie ukazywana jest w komediach romantycznych? Jako małe dziewczynki oglądaliśmy jak książę objeżdża całe królestwo w poszukiwaniu dziewczyny, z którą tańczył na balu. Dziś ograniczyłby się do napisania posta na spotted. No dobra, Bestia miał przynajmniej zamek, co pasowałoby do dzisiejszej wersji Belli.
          Kobietom, którym marzy się miłość jak z komedii romantycznej czeka ciężkie lądowanie na tyłku. Miłość typu, on kocha ją i robi podchody, ona kocha jego i cicho wzdycha po czym nagle jakimś trafem ich drogi się łączą, może to i się zdarza... ale przecież nie na życzenie. W tej chwili wszystko wydaje się być zbyt odsłonięte, gdzie kawały typu "ruchasz się czy trzeba z tobą chodzić?" albo "zajebałem się w tobie w chuj, będziesz moją loszką?" coraz mniej śmieszą bo coraz częściej na takie osobniki się natrafia. Zamiast komplementów o twoich oczach częściej słyszysz, że lubi, że masz czym oddychać i jest cię za co chwycić, i już nie wiadomo czy jesteś zwierzyną łowna na ubój czy naprawdę jako drugą połową, o którą zabiegał. Jesteśmy w tym momencie, gdy w internecie prędzej zareagują na zdjęcie kobiety w burce niż topless. Gdzie dzieciom wkraczający w wiek nastoletni nie należy tłumaczyć czym jest seks, ale już jak się zabezpieczać przed niechciana ciążą. Gdzie 13-latek bez krępacji na całe podwórko krzyczy za koleżanką, aby zrobiła mu loda.
         Coraz częściej mam wrażenie, że faceci po prostu się nie zakochują, po prostu wycięto im to oprogramowanie i podłączono spermatogenezę, a kobietom w miejsce romantyczności wstawiono podwójną dawkę egoizmu. Gdzie romantyczki skazane są na niepowodzenie, bo wmówiono im, że książę z bajki sam przyjdzie tak jakby na balkonie miały wywieszone prześcieradło z napisem "TU JESTEM". Potem, gdy już pojawi się na ich progu, odgarnie im za ucho kosmyk włosów i powiedzą, że wyglądają wprost przecudnie z tym oregano między zębami, pilotem w kieszeni szlafroka, piżamą z dziurą na tyłku a potem wezmą na swym koniu do swojej rezydencji godnej tej z Grey'a.
         Gdzie się do cholery podział romantyzm? Gdzie są czasy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, który opisywał odległość dzielącą jego ukochaną od niego w ilości spojrzeń? Czy dziś jeszcze ktoś by to zrozumiał? Gdzie są czasy gdy dziewczyna, która chce aby o nią zabieganą nie jest wyzywana od cnotek? Czy romantyczność bierze się z tęsknoty? Czy wraz z rozwinięciem technologii i łatwym kontaktem zgubiliśmy tą cząstkę naszego człowieczeństwa?
        Wraz z nadchodzącym sylwestrem prócz organizowania wielkiej libacji alkoholowej, która w końcu sprowadzi nas do pozycji horyzontalnej, planujemy również przyszły rok. Postanowienia noworoczne to taka nieodzowna część tego całego wydarzenia, bo przecież nawet jeśli sami z siebie nie planujemy nic, to w końcu pada to pytanie gdzieś w tłumie i co powiesz? Że twoje życie jest idealne i nic nie masz zamiaru zmienić? Przecież nikt nie da się nabrać, sądzę, że nawet Nick Jagger mógłby chcieć coś zmienić w swoim życiu (sądzę, że wynalezienie eliksiru wiecznej młodości jest na jego liście). Planujemy zdrowiej się odżywiać, bo przecież za bardzo pozwoliliśmy sobie przez święta, więcej się ruszać bo do wakacji jeszcze tylko około 180 dni, więcej czytać, spędzać czas z rodziną, mniej przeklinać... ile osób tyle postanowień. Ale czy wam również nie wydaję się, że takie zmiany nie przychodzą z nowym rokiem tylko z jakimś wydarzeniem czy zajściem, które nas spotkało. Prędzej zaczniemy się odchudzać gdy przypadkiem usłyszymy w boksie obok, że ta grubaska znów zjada ciastka niż wraz z wybiciem północy 31 grudnia.
         Nowy rok, nowy ja... a co jeśli ten stary ty jest całkiem dobry? Tylko czasem mu odbija i trzeba jedynie to okiełznać. Może drobnymi kroczkami postanowienia noworoczne naprawdę są w stanie wejść w życie. Bo przecież na hura nie przejdziemy na dietę 1500 kcal, jeśli przyjmowaliśmy ich dziennie przeszło 4 tysiące, nie musimy mieć umysłu analityka aby zrozumieć "Andrzeju, to jebnie". I tu nie chodzi tylko o kwestię żywienia, chodzi o wszystkie zmiany. Jeśli postanowisz bardziej o siebie dbać i 1 stycznia nałożysz na siebie dwa kilo szpachli, wyrwiesz wszystkie brwi i odrysujesz nowe od szklanki, nałożysz najbardziej krótką miniówkę jaką twoja siostra czy córka miała w szafie to gwarantuje ci, że po połowie dnia będziesz miała głęboko w kątnicy takie postanowienie. A idź mi pan z tym wszystkim, jak można się tak mordować. Zmiany zaczynamy od swojego wnętrza, dopiero z czasem, powolutku powinny wypływać na wierzch.

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Złapać dystans



      Seriale źle robią kobiecie na głowe, kiedy już wydaje ci się, że osiągnęłaś pewną równowagę psychiczną i zyskałaś większość zamierzonych celów nagle dopada cię nostalgia po obejrzeniu kilku odcinków ulubionego serialu.
      Bo przecież ta główna bohaterka z "Seksu w wielkim mieście" ma takie rwanie u facetów, a Bones z "Kości" ma taką wiedzę i autorytet, Sheldon z "Big Bang Theory" ma inteligencje powalającą wszystkich a Elka z "Singielki"... Elka ma Tomasza.
     I wówczas, gdy wydaje ci się, że osiągnęłaś już tą równowagę psychiczną zimnej suki, która do pełni szczęścia potrzebuje wygodnych butów, przyjaciół, WI-FI i rozwijającej się prężnie kariery nagle wchodzi Ci taki scenarzysta z buciorami w światopogląd. Spoglądasz jak Bridget Jones w ekran telewizora z lampką wina w ręku i masz ochotę zaśpiewać "All by myself", bo przecież nikt nigdy nie czuł tego co Ty. Nikt nigdy nie poczuł takiej pustki w jedną sekundę, nawet kot cicho mruczący przy twojej nodze nie zrozumie twojego rozbicia i hormonów które nagle zawładnęły twoimi kanałami łzowymi. W jednej chwili rozsypujesz się jak domek z kart. Kochane hormony.
I zakręci się ta łza w oku, zadzwoni matka z tekstem "Ty nadal sama? Dziecko! Ileż można! Ty zostaniesz sama z tym swoim kocurem!" i już w ogóle zostaje tylko zawinąć się w koc, tworząc mały naleśnik nadziany nieszczęściem.
        Serial źle robi kobiecie na głowę... ale przecież w serialach znajdujemy też siebie, przecież Carrie z "Seksu w wielkim mieście" non stop trafia na nieodpowiednich facetów, tracąc dla nich głowę, no i kogo Ci to przypomina jak nie ciebie, czy twojej najlepszej przyjaciółki. A Bones, czasem jest tak ułomna w kontaktach z innymi jak ty, gdy zdarzy ci się gorszy dzień i robisz z siebie głupa przed facetem twoich marzeń. Sheldon to taki twój wewnętrzny dziwak, no i oczywiście poczciwa Elka-kumpelka. Ileż razy słyszałaś od faceta do którego cicho wzdychałaś, że super z ciebie kumpela.
         Ile razy przeżywałaś rozterki swojego ulubionego serialowego bohatera. Nie bez powodu każdy ogląda inny pakiet seriali, w każdym szuka siebie, aby złapać dystans, aby pośmiać się z swojej ułomności, nawet jeśli głośno się do tego nie przyzna, chcąc znów złapać dystans i równowagę psychiczną zimnej egoistycznej suki.


___________________________________

Zapraszam na facebooka, każdy like niesamowicie motywuje.
https://www.facebook.com/pazzaatakuje/

środa, 5 października 2016

Szał macicy na ulicy



      Kobiety działają impulsywnie... nie, nie, że cie pobiją jak im złamiesz paznokieć.. no, może czasem. Chodzi mi o inny impuls. Taki, który nawet w najbardziej zbuntowanej dziewczynie rozbudza tą romantyczną część jej osobowości. Nawet ta najbardziej myśląca, nie czująca, rozważna ma tą iskierkę w sobie. Tak, rozważna i romantyczna.
      Siedząc w poczekalni Pazza ujrzała Jego. Jegomość dość zwyczajny, bez tabliczki typu "wybierz mnie, zostanę twoim szczeniakiem". Jednak iskra poszła, klemy u Pazzy nie zaśniedziały, zapłon jest. Szybki rzut oka nie wystarczał aby ocenić adekwatnie do potencjału kandydata. Pazza ściągnęła przemoczoną kurtkę w rozmiarze ciotki berty, która miała maskować dodatkowe kilogramy a zamiast tego wizualnie je dodaje. Wyprostowała się dumnie, w końcu ostatnio schudła te całe 1,5 kg, jest moc. Przemoczone jak jasna cholera buty stara się jak najbardziej wcisnąć pod krzesło. Akurat startuje nowa ballada jej kochanego zespołu, w momencie gdy jegomość podnosi oczy znad książki. Boże, zielone. To musi być przeznaczenie, zielone oczy takie jak Pazzy i ta piosenka w słuchawkach gdy na nią spojrzał. Pazza oczywiście bardzo dyskretnie prowadzi dalsze obserwacje, prócz zielonych oczu zaobserwowała gęste, zmierzwione w nieład, ciemne włosy, lekki zarost, ciało David'a Boreanaz'y i ten wzrok... Zamyślony, marzycielski z iskierkami szaleństwa. Czyta książkę, z pewnością oczytany, inteligentny. Idealny mówca, potrafiący oczarować człowieka kilkoma zdaniami. Jeżu drogi, jak kobieta jest w stanie to wszystko ogarnąć wzrokiem podczas BARDZO DYSKRETNEJ obserwacji. Obiekt cichego westchnienia podnosi znów wzrok i posyła w stronę Pazzy nieśmiały uśmiech, o zgrozo, normalnie jakby Heath Ledger zstąpił z nieba. Całe szczęście, że los oszczędził Pazzie tej cudownej zdolności czerwienienia się w złych momentach. Już ma odwzajemnić uśmiech gdy mężczyzna zamyka książkę, wstaje, uśmiecha się szerzej. Zmierza w jej kierunku. Panika! Zachować panikę! Co robić!? Co teraz?! Powiedz coś głupia! Z każdym krokiem zbliża coraz bardziej, puls przyspiesza... Gdy nagle obok lewego ramienia Pazzy przechodzi wysoka blondynka z nogami do nieba. Czerwone szpilki wysmuklają jej już i tak bardzo ładne nogi, mała czarna nie opina się na brzuchu czy biodrach jakby to było u Pazzy. O nie, ona tworzy idealną linie aż do kształtnego biustu. Jedynie pośladki mogłaby dziewczyna ćwiczyć. Znów szybka analiza. Ale czekaj, przecież ona odwróciła uwagę Pazzy od czegoś innego i cholernie istotnego! Ah tak! Już miała otworzyć gębę i powiedzieć coś głupiego gdy ramie naszego ideału chwyta długonoga blondynka. Szybki buziak i idą dalej. I trach, cała wizja wali się jak stara kamienica. Orientujesz się, że twój dyskretny wzrok chyba nie był tak dyskretny jak myślałaś, ba, Jeżu, ty się na niego gapiłaś prawie się śliniąc. Rany jaki wstyd. Nawet przeznaczenie, które sobie wmówiłaś było pomyłką bo przecież już drugi dzień słuchasz zapętlonej tej piosenki. Czas wracać do swojej nory.
     Singielka, superwoman... w sumie, zaczynają się na tą samą literę. Bo jakby nie było trzeba być trochę superwoman. Już się przyzwyczaiłaś i w sumie cieszysz się z bycia samej. Bo ileż można słuchać o byłej, ileż można zapewniać o jego perfekcyjności, ileż można słuchać jojczenia. Tak, bycie singlem parzcież nie jest takie tragiczne. Jeżeli dzielisz czas między studiami i pracą to i tak gdzie byś znalazła na tą zabawę czas... no w sumie w nocy... czyli w najbardziej adekwatnej porze. Skoro tak... to można przemyśleć i taką opcje...

piątek, 30 września 2016

Łowca

    Utrapieniem gatunku męskiego, a szczególnie tego ograniczonego umysłowo, są trzy "rodzaje" osobników. Geje, transwestyci i kobiety myślące.
     Jak jeszcze dwie pierwsze kategorie można ewentualnie zrozumieć, poprzez ewentualne urażenie męskiego ego, czy też uprzedzeń, którymi się PRAWDZIWY MĘSKI SAMIEC Z TESTOSTERONEM 101% kieruje się przez swój spacer farmera, na ścieżce życia, tak też trzecia kategoria od dawna pozostaje zagadką.
     Osobnik typu 'Seba' zapoznaje piękną samicę, rozpoczyna się interakcja. Pierwsze lody przełamane - kontakt wzrokowy złapany. Czas na ukradkowe spojrzenia. Samica nie pozostaje obojętna. Kolej na atak. 'Seba' z gracją rannej gazeli podchodzi do swojej ofiary, rozpoczyna taniec godowy. Ofiara lekkomyślnie daje się zaprosić na przechadzkę, ku bliższemu zapoznaniu. Okoliczności przyrody sprzyjają, słońce delikatnie praży, wrześniowe słońce jeszcze daje ciepło wystarczające, aby samice nie zrezygnowały z dekoltów. Miasto jak zwykle ruchliwe, babcie podążają w tylko sobie znanym kierunku, nikt w sumie nie wie co one cały dzień załatwiają na mieście. Cała rzesza ludzi również galopuje ulicami miasta, nie wiedząc czemu, przecież powinni być akurat w pracy. Rozmowa zaczyna iść swoim torem. Aż tu nagle, hola hola. Po blisko 15 minutowej rozmowie okazuję się, że ta samica ma zainteresowania, co gorsza (!) ma poglądy, ma swoje zdanie, posiada własne opinie i światopogląd! Red alert. Wycofujemy się, chować żołnierzy w białych hełmach. Jak to? Kobieta? Przecież to ja! Samiec! Jak kobieta sama o sobie decyduje? Co ona powiedziała? Że co robi? Studiuje? 'Seba' znów spogląda na swoją zdobycz lustrując ją z góry na dół. Brak tipsów i białego kozaka na racicy swojej wybranki mógł zdradzić, że nie jest to typowa zwierzyna naszego łowcy. Ale przecież on chciał posmakować czegoś nowego, ileż można przewracać jeden i ten sam rodzaj zwierzyny łownej. Jednak nie, ta zwierzyna nie odpowiada jego preferencjom. To polowanie czas zakończyć.
     Mężczyźni, istoty pełne sprzeczności. "Kochamy naturalność, po co Ci ten makijaż? Przecież jesteś piękna taka jaka jesteś!" przechodzi do "O zgrozo! Nie malujesz się? Pewnie też nie depilujesz nóg i zapominasz o myciu zębów!". Płeć brzydsza ma skłonność do przesadzania, przechodzenia ze skrajności w skrajność. A co jak kobieta się nie dostosuje, zrezygnuje z poszukiwań? Prześpi rok, dwa lub trzy, myśląc o karierze, myśląc o swoim życiu i szczęściu, w któremu niekoniecznie na ten moment mógłby pomóc mężczyzna. Rozpoczyna nową pracę, nowy rozdział w życiu. Nowe biuro, nowi pracownicy, z początku nie zapamiętuje imion, po jakimś czasie zauważa, ze podczas przerwy i rozmów trafiają się anegdotki o życiu z drugą połówką. Typowo, rozrzucanie skarpet, długie włosy w odpływie, bałagan w łazience, głośne beknięcia przy stole i trzyminutowy seks. Z przerażeniem zauważa, że wszyscy fajni faceci w biurze są już zajęci, Ci, którzy nieco mniej jej przypadli do gustu również już mają swoje wybranki.
     Ma nieco mieszane uczucia, bo z jednej strony dotarła tu w swoim uporem, charakterem i zdolnościami, a jej koleżanki... no cóż większość przez znajomości, rodzinę na pozycji. Czy to już ostatni dzwonek, ma przecież 24 lata. Panika, desperacja... ale jest zestaw ratunkowy, wino i Bridget Jones na DVD uspokaja ją na dobre. Przecież istnieją jeszcze dobrzy mężczyźni jak Pan Darcy...
   
   

sobota, 13 lutego 2016

Prywatny Homo Erectus Pazzy



Związki. Utrapienie ludzkiego gatunku.
Gdy Pazza w końcu znalazła osobnika płci przeciwnej, który nie umiał  na tyle szybko uciekać, żeby nie dogoniła, to się wtedy dopiero zaczęło.
Kandydat pozornie spełniał wszystkie wymagania - wysoki, niekościsty, prosty zgryz, umiał sklecić zdanie złożone. Australopitek to to nie był. Całe szczęście. Początkowo mógł być.
No i co teraz. Po wybuchu radość połowy internetu, że w końcu ktoś Pazzę ujarzmił (oh jak bardzo się mylili, jak bardzo) przeszło do marnej codzienności.
Nie żeby było trudno zrozumieć, że Pazza to kompletnie zielony ufoludek w obrządku miłosnym czy wszelakiego podobnego rodzaju. Jak już nawet seriale czy komedie romantyczne nie przybiegały z pomocą zaczynało robić się źle.
Pazza, kobieta z reguły bardziej myśląca niż czująca, do sprawy podeszła prosto. Mężczyzna w związku jest od przytakiwania, gotowania, rozpieszczania, zaspokajania i czasem ewentualnie słodzenia. Byle nie za często bo zamienimy się w pączka pokrytego lukrem. No a tak po za tym, to to przecież taki kumpel, których Pazza przecież miała na pęczki. Jakoś da radę.
Szkoda tylko, że kawaler się przestraszył, że Pazza oczekuje, wybudowania zamku, zaobrączkowania niczym gołąb i spłodzenia potomstwa. Nic z tych rzeczy. Hola. Przyszedł czas na pierwszą poważną rozmowę w tym pseudozwiązku.
Z racji iż mężczyzna miał umysł analityczny usiłowała mu przedstawić logicznie poukładane argumenty oraz wizję wraz z projektem ich współistnienia na najbliższy czas. Ale niestety mózg analityczny tego nie pojął. Trzeba było jak do australopiteka jednak.
Pazza na szczęście miała lekcje z przysposobienia homo erectus i innych praludzi do życia w społeczeństwie. Prosto, jak do obcej formy życia, wypunktowała role w związku swojemu Homo Erectusowi. I jak się okazało, zajęcia z archeologii w życiu przydają się. Homo Erectus szczęśliwy, nie boi się już ognia. Homo Erectus, pogodzony z losem. Pierwszy kryzys w "związku" zażegnany.
A to przecież dopiero początek drogi Pazzy po Plejstocenie.